środa, 8 lipca 2009

Walka z hazardem po ukraińsku


Na parterze budynku, w którym znajduje się nasze biuro jest kasyno. A właściwie było, bo właśnie dzisiaj zaczęli wywozić wyposażenie.
Julia T. postawiła na swoim - wszystkie ukraińskie kasyna zostały zamknięte. To już drugi raz, bo parę tygodni temu, kiedy prezydent odmówił podpisu, kasyniarze odtrąbili zwycięstwo i otwierali już raz zamknięte hazardownie.
Teraz pora się wynosić na dobre.
Nie żałuję ich, bynajmniej. Na pewno zarobili dostatecznie dużo, żeby znaleźć sobie inny biznes, albo po prostu zejść do podziemia.
Bo w to, że w całej Ukrainie nie będzie ani jednego kasyna nikt nie wierzy, nawet Julia T. Będa tylko droższe, niebezpieczniejsze, mafijne...
Od samego początku pobytu w Kijowie szlag mnie trafiał, kiedy patrzyłem na kasyna na kazdym rogu, setki kasyn, dosłownie wszędzie, tylko z okna mojego biura widzę dwa. Tak samo teraz szlag mnie trafia na sposób skończenia z hazardem.
Julia wprawdzie zapowiedziała, że będzie w kraju kilka miejsc (daleko od miast), gdzie kasyna będa mogły funkcjonować. Ale nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo na jakich zasadach. A może wiadomo, tylko nie wszystkim...
Tymczasem z tygodnia na tydzień setki tysięcy krupierów, kelnerów, ochroniarzy, sprzątaczek, kucharek, itd. traci robotę, traci wypłaty.
Setki tysięcy metrów kwadratowych powierzchni w bardzo dobrych punktch miast, na parterach, przy głównych ulicach trafia na rynek nieruchomości.
Do kasy państwa przestają płynąć podatki od wygranych, od zysków firm prowadzących kasyna - oczywiście jeśli płynęły jakiekolwiek podatki, w co wątpię.
Tak czy inaczej - to niedobrze dla słabiutkiej gospodarki.
Chcę wierzyć, że jedynym motywem tej decyzji jest chęć ochrony Ukraińców przed szponami hazardu, że nikt na niej nie zarobił, a straty zostały wkalkulowane...

Na koniec zagadka: w jakim kraju niemal w tym samym czasie, rozprawiono się z kasynami niemal dokładnie w taki sam sposób jak na Ukrainie?

Zgadliście - w Rosji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz