piątek, 31 lipca 2009
Syn prezydenta się ożenił
W czwartek (30 lipca) pod wieczór w zwykłym kijowskim urzędzie stanu cywilnego przy ulicy Cytadelnej wzięli ślub syn prezydenta Ukrainy Andrei Juszczenko i śliczna Liza Efrosinina.
Choć impreza była ściśle prywatna, to informowała o niej (i rozsyłała zdjęcia z ceremonii) słuzba prasowa prezydenta.
Więcej można zobaczyc tu.
Następny w kolejce – młodszy syn Wiktora Janukowycza, który ma się żenic w sierpniu.
czwartek, 9 lipca 2009
EURO 20012 WATCH: Jaki piękny stadion!
Naprawdę zazdrościmy Donieckowi Rinata Achmetowa, który fundnął takie cacko. Otwarcie już w sierpniu. W porównaniu z dziurami w ziemi we Wrocławiu, Gdańsku, Warszawie i Lwowie, Donbas Arena naprawdę robi wrażenie.
Jutro przyjeżdza do Kijowa nasz premier.
Ciekawe czy mu pokażą - jak Platiniemu - księżycowy krajobraz Stadionu Olimpijskiego?
Dużo zdjęć ze wszystkich przyszłych aren EURO 2012 oraz web kamery z większości budów znajduje się na stronie 2012ua.net.
Latające mrówki
Przemyt papierosów z Ukrainy na Zachód zawsze był bardzo opłacalny.
Do tej pory w tym kontekście pojawiały się osławione mrówki, wciąż przemierzające granicę tam i nazad.
A teraz mrówki zaczęły latać.
Mrówka czyli lotniarz startuje z ukraińskiej strony Karpat i przelatuje nad nieodległą granicą z Węgrami.
Żeby nie rzucać się w oczy pogranicznikom, latające mrówki latają po ciemku, wyposażone w noktowizory. W razie wpadki wyjaśniają, że wiatr ich zniósł na węgierską stronę choć wcale tam się nie wybierali.
Jeden udany kurs, to – jak pisze Kyiv Post – 100 przemyconych kartonów papierosów, a więc 3-4 tysiące dolarów czyściutkiego zysku.
Jeszcze niedawno sam przemycałem niebieskie vogi do ... Kijowa, bo miejscowe jakoś mi nie smakowały. Za każdym razem pakowałem więc do walizki parę kartonów i wio.
Aż zaprzyjaźniony prawnik powiedział mi mniej więcej tak:
- Jak Cię z tym złapią w Boryspolu, to po prostu nie u-wie-rzą, że nie lubisz ukraińskich fajek, bo nikt w tę stronę ich nie przemyca. Od razu pomyślą, że to jakis grubszy szwindel i zaczną cię maglować. Lepiej polub nasze fajki.
Więc polubiłem i w rezultacie nie zostałem najsłynniejszym idiotą przemycającym papierosy na Ukrainę.
PS. Nie napisali w KP jak ci lotniarze-kontrabandziści wracają z płaskich Węgier na górzystą ukraińską stronę. To chyba musi być trudne...
środa, 8 lipca 2009
Walka z hazardem po ukraińsku
Na parterze budynku, w którym znajduje się nasze biuro jest kasyno. A właściwie było, bo właśnie dzisiaj zaczęli wywozić wyposażenie.
Julia T. postawiła na swoim - wszystkie ukraińskie kasyna zostały zamknięte. To już drugi raz, bo parę tygodni temu, kiedy prezydent odmówił podpisu, kasyniarze odtrąbili zwycięstwo i otwierali już raz zamknięte hazardownie.
Teraz pora się wynosić na dobre.
Nie żałuję ich, bynajmniej. Na pewno zarobili dostatecznie dużo, żeby znaleźć sobie inny biznes, albo po prostu zejść do podziemia.
Bo w to, że w całej Ukrainie nie będzie ani jednego kasyna nikt nie wierzy, nawet Julia T. Będa tylko droższe, niebezpieczniejsze, mafijne...
Od samego początku pobytu w Kijowie szlag mnie trafiał, kiedy patrzyłem na kasyna na kazdym rogu, setki kasyn, dosłownie wszędzie, tylko z okna mojego biura widzę dwa. Tak samo teraz szlag mnie trafia na sposób skończenia z hazardem.
Julia wprawdzie zapowiedziała, że będzie w kraju kilka miejsc (daleko od miast), gdzie kasyna będa mogły funkcjonować. Ale nie wiadomo kiedy, nie wiadomo gdzie, nie wiadomo na jakich zasadach. A może wiadomo, tylko nie wszystkim...
Tymczasem z tygodnia na tydzień setki tysięcy krupierów, kelnerów, ochroniarzy, sprzątaczek, kucharek, itd. traci robotę, traci wypłaty.
Setki tysięcy metrów kwadratowych powierzchni w bardzo dobrych punktch miast, na parterach, przy głównych ulicach trafia na rynek nieruchomości.
Do kasy państwa przestają płynąć podatki od wygranych, od zysków firm prowadzących kasyna - oczywiście jeśli płynęły jakiekolwiek podatki, w co wątpię.
Tak czy inaczej - to niedobrze dla słabiutkiej gospodarki.
Chcę wierzyć, że jedynym motywem tej decyzji jest chęć ochrony Ukraińców przed szponami hazardu, że nikt na niej nie zarobił, a straty zostały wkalkulowane...
Na koniec zagadka: w jakim kraju niemal w tym samym czasie, rozprawiono się z kasynami niemal dokładnie w taki sam sposób jak na Ukrainie?
Zgadliście - w Rosji.
wtorek, 7 lipca 2009
Arseniy jak Obama
Na ponad pół roku przed wyborami prezydenckimi pojawiła się pierwsza masowa kampania jednego z poważniejszych (po Julii i Janukowyczu) kandydatów - Arseniya Jaceniuka, byłego spikera ukraińskiego parlamentu.
Na ulicach ukraińskich miast od paru dni wisi ogromna masa (widać kasa jest) plakatów i billboardów Jaceniuka.
Jego plakaty:
- są zauważalne (ludzie o tym gadają),
- są oryginalne, odróżniaja się od innych politycznych reklam,
- (sądząc po forach internetowych) podobają się,
- postarzają kandydata (ale jak się ma 35 lat, to się nie chce być uznanym za śpika)
Ponure hasło "Uartować kraj" i niezbyt "ciepłe" kolory reklamy mocno kontrastują z dość młodzieżowym użyciem tylko imienia kandydata bez nazwiska.
W oczy rzuca się też źródło inspiracji, z którego czerpali chyba sztabowcy Arseniya:
Jeśli dodać, że Jaceniuk posługuje się w swojej kampanii twitterem prawie wszystko będzie jasne...
Cała Ukraina szuka swojego posła
Wiktor Łoziński – były deputowany z Bloku Julii Tymoszenko zapadł się pod ziemię.
Oficjalnie wszyscy się dziwią, a nieoficjalnie doskonale wiedzą, że podążył szlakiem wielu poprzednich ukraińskich VIPów, którzy wpadli w konflikt z prawem - za północną granicę Ukrainy.
Łoziński był (bo 3 lipca został pozbawiony immunitetu) deputowanym BJUT, podejrzewanym o to, że w połowie czerwca podczas polowania w Kirowogradskim rejonie uczestniczył (współuczestniczył) w zabójstwie 53-letniego mieszkańca tego rejonu Walerija Olejnika.
Razem z eks-posłem polował wówczas rejonowy prokurator E. Gorbienko i były szef milicji w tym rejonie M. Kowalski. Obaj są już pod kluczem i twierdzili, że Olejnik był uzbrojony i do nich strzelał, jednak zastępca prokuratora generalnego Ukrainy Renat Kuzmin, uzasadaniając wszczęcie dochodzenia powiedział:
- Jesteśmy pewni, że człowiek ten został zabity z broni gładkolufowej, że sam się nie poranił, sam do siebie nie strzelał i – powiem więcej – w ogóle nie strzelał. Dochodzenie dowiodło, że on w ogóle nie trzymał w rękach broni.
Łoziński nie stawił się na przesłuchanie a jego adwokat twiedzi, że nie wie gdzie jego klient przebywa, zaś cały Kijów szepce, że zaszył się w Moskwie.
Tymczasem oficjalnie jest wesoło:
- Nie wykluczamy wersji, że on mógł wyjechać, ale do tej pory nie uzyskaliśmy informacji o jego wyjeździe za granicę – szef SBU.
- Zatem gdzie on jest? – zapytuje w odpowiedzi prezydent Juszczenko i bezceremonialnie stawia (przecież to człowiek Julii T!) trudniejsze pytanie: – Dlaczego określeni protektorzy - „tatusie” i „mamusie” pozwolili temu żulikowi Łozińskiemu uciec?
- Mam nadzieję, że sumienie nie pozwoli Łozińskiemu porzucić Ukrainy – to generalny prokurator Ukrainy.
- Żeby dać przykład oni (BJUT) powinni przyprowadzić go za rękę do prokuratury, a nie na odwrót - grzmi poseł Naszej Ukrainy – A. Parubij i sugeruje, że Łoziński został na czas uprzedzony przez kolegów, żeby móc bezpiecznie wyjechać z Ukrainy.
A prasa też wie swoje:
- Widziano go w Żytomierzu (gazeta Segodnia)
- Skrył się w Naddniestrzu (portal Wlasti.net)
- Uciekł do Panamy (jakiś inny portal)
Niezależnie od tego kto jest bliżej prawdy i czy prezydent powinien nazywać deputatów (zbiegłych) żulikami, można śmiało stawiać pieniądze przeciw orzechom, że Łoziński przed ukraińskim sądem już nigdy nie stanie.
Na zdjęciu - poszukiwany poseł.
Oficjalnie wszyscy się dziwią, a nieoficjalnie doskonale wiedzą, że podążył szlakiem wielu poprzednich ukraińskich VIPów, którzy wpadli w konflikt z prawem - za północną granicę Ukrainy.
Łoziński był (bo 3 lipca został pozbawiony immunitetu) deputowanym BJUT, podejrzewanym o to, że w połowie czerwca podczas polowania w Kirowogradskim rejonie uczestniczył (współuczestniczył) w zabójstwie 53-letniego mieszkańca tego rejonu Walerija Olejnika.
Razem z eks-posłem polował wówczas rejonowy prokurator E. Gorbienko i były szef milicji w tym rejonie M. Kowalski. Obaj są już pod kluczem i twierdzili, że Olejnik był uzbrojony i do nich strzelał, jednak zastępca prokuratora generalnego Ukrainy Renat Kuzmin, uzasadaniając wszczęcie dochodzenia powiedział:
- Jesteśmy pewni, że człowiek ten został zabity z broni gładkolufowej, że sam się nie poranił, sam do siebie nie strzelał i – powiem więcej – w ogóle nie strzelał. Dochodzenie dowiodło, że on w ogóle nie trzymał w rękach broni.
Łoziński nie stawił się na przesłuchanie a jego adwokat twiedzi, że nie wie gdzie jego klient przebywa, zaś cały Kijów szepce, że zaszył się w Moskwie.
Tymczasem oficjalnie jest wesoło:
- Nie wykluczamy wersji, że on mógł wyjechać, ale do tej pory nie uzyskaliśmy informacji o jego wyjeździe za granicę – szef SBU.
- Zatem gdzie on jest? – zapytuje w odpowiedzi prezydent Juszczenko i bezceremonialnie stawia (przecież to człowiek Julii T!) trudniejsze pytanie: – Dlaczego określeni protektorzy - „tatusie” i „mamusie” pozwolili temu żulikowi Łozińskiemu uciec?
- Mam nadzieję, że sumienie nie pozwoli Łozińskiemu porzucić Ukrainy – to generalny prokurator Ukrainy.
- Żeby dać przykład oni (BJUT) powinni przyprowadzić go za rękę do prokuratury, a nie na odwrót - grzmi poseł Naszej Ukrainy – A. Parubij i sugeruje, że Łoziński został na czas uprzedzony przez kolegów, żeby móc bezpiecznie wyjechać z Ukrainy.
A prasa też wie swoje:
- Widziano go w Żytomierzu (gazeta Segodnia)
- Skrył się w Naddniestrzu (portal Wlasti.net)
- Uciekł do Panamy (jakiś inny portal)
Niezależnie od tego kto jest bliżej prawdy i czy prezydent powinien nazywać deputatów (zbiegłych) żulikami, można śmiało stawiać pieniądze przeciw orzechom, że Łoziński przed ukraińskim sądem już nigdy nie stanie.
Na zdjęciu - poszukiwany poseł.
piątek, 3 lipca 2009
Kolejnego witamy w klubie - cd.
No i mamy szybki ciąg dalszy - IPN będzie interweniował ws. wypowiedzi szefa Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Walentina Naliwajczenki, który zrównał polską policję z Gestapo i NKWD.
- Będę o tym rozmawiał osobiście z panem Naliwajczenką - powiedział RMF FM prezes IPN Janusz Kurtyka.
Pytam się tylko - po co?
Jeśli Naliwajczenko nie jest mężem stanu tylko idiotą - nalezy to zostawić w spokoju.
A jeśli przypadkiem postanowił przypodobać się miejscowym odpowiednikom radiomaryjnych rot obrońców jedynej narodowej prawdy - należy to zostawic w spokoju tym bardziej.
- Będę o tym rozmawiał osobiście z panem Naliwajczenką - powiedział RMF FM prezes IPN Janusz Kurtyka.
Pytam się tylko - po co?
Jeśli Naliwajczenko nie jest mężem stanu tylko idiotą - nalezy to zostawić w spokoju.
A jeśli przypadkiem postanowił przypodobać się miejscowym odpowiednikom radiomaryjnych rot obrońców jedynej narodowej prawdy - należy to zostawic w spokoju tym bardziej.
Witamy w klubie
Walentyn Naliwajczenko, szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy porównał polską przedwojenną policję do Gestapo i NKWD.
- Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jeden wspólny cel: zniszczyć wszystko, co ukraińskie, rozbić jedność naszego narodu. Nieważne, czy do więzienia na ulicy Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie Gestapo czy radzieckie NKWD. Ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości - mówił Naliwajczenko.
Cały tekst można znaleźć TU.
Kolejny idiota się ujawnił...
- Na ukraińskiej ziemi władze zmieniały się jedna za drugą. Miały jeden wspólny cel: zniszczyć wszystko, co ukraińskie, rozbić jedność naszego narodu. Nieważne, czy do więzienia na ulicy Łąckiego kierowała polska policja, niemieckie Gestapo czy radzieckie NKWD. Ich głównymi więźniami byli bojownicy o niepodległość, członkowie ruchu wyzwoleńczego. Więzienie na Łąckiego było nie tylko więzieniem, ale katownią, gdzie dochodziło do zbrodni przeciwko ludzkości - mówił Naliwajczenko.
Cały tekst można znaleźć TU.
Kolejny idiota się ujawnił...
czwartek, 2 lipca 2009
Lepiej czcić króla popu niż rewolucję październikową
Ukraińska wieś Oktiabrskoie chce się teraz nazywać Jackson. A wszystko, żeby uczcić pamięć króla popu Michaela Jacksona oraz ... zwabić turystów.
Jak podała gazeta „Reporter Zaporoża”, mieszkańcy wioski Oktiabrskoje już wystąpili do rady rejonu zaporożskiego, gdzie wioska się znajduje, z petycją o zmianę swojej nazwy.
Jak powiedział gazecie jeden z radnych temat był juz wstepnie dyskutowany, ma przychylnośc radnych i będzie oficjalnie rozpatrywany na jednej z najblizszych sesji rady.
Po tej decyzji z przydrożnych tablic zniknie Октябрьское a pojawi się Джексон. Mieszkańcy, określający się mianem fanów Michaela Jacksona, obiecują stworzyć muzeum upamiętniające go.
Jesli to nie plotka, to inicjatywa jest całkowicie godna poparcia, choć szkoda, że wcześniej nie wpadli na nią mieszkańcy np. Dnieprodzierżyńska.
Informację tę po rosyjsku można przeczytać TU, a po angielsku TUTAJ.
Jak podała gazeta „Reporter Zaporoża”, mieszkańcy wioski Oktiabrskoje już wystąpili do rady rejonu zaporożskiego, gdzie wioska się znajduje, z petycją o zmianę swojej nazwy.
Jak powiedział gazecie jeden z radnych temat był juz wstepnie dyskutowany, ma przychylnośc radnych i będzie oficjalnie rozpatrywany na jednej z najblizszych sesji rady.
Po tej decyzji z przydrożnych tablic zniknie Октябрьское a pojawi się Джексон. Mieszkańcy, określający się mianem fanów Michaela Jacksona, obiecują stworzyć muzeum upamiętniające go.
Jesli to nie plotka, to inicjatywa jest całkowicie godna poparcia, choć szkoda, że wcześniej nie wpadli na nią mieszkańcy np. Dnieprodzierżyńska.
Informację tę po rosyjsku można przeczytać TU, a po angielsku TUTAJ.
Można kieliszeczek
DAI (ukraińska milicja drogowa) zaproponowała, żeby limit dopuszczalnego poziomu alkoholu we krwii kierowców wynosił 0,3 promila.
Obecnie limit ten wynosi 0,0 promila i jest jednym z najrestrykcyjniejszych w Europie (w Polsce limit to 0,2 promila). Obok Ukrainy tak szaleńczo z jazdą po pijaku walczą (również limit 0,0) - Rosja, Estonia, Litwa, Słowacja i Rumunia.
Zdecydowanie bezpieczniej czuję się jednak na drogach Niemiec, Austrii, Hiszpanii, Francji, Belgii czy Grecji (wszędzie limit 0,5), a nawet Włoch (limit 0,8 promila) niż w restrykcyjnej Ukrainie.
Tym bardziej, ze jeden jedyny raz kiedy milicjant na Ukrainie sprawdzał poziom mojej trzeźwości zrobił to tak: zwinął w papierową tutkę (w jakiej można kupić np. słonecznik) kawałek gazety, kazał mi w ten "tester" dmuchnąc, a następnie szybko... przystawił go sobie do nosa.
Rysunek z portalu val.ua
Obecnie limit ten wynosi 0,0 promila i jest jednym z najrestrykcyjniejszych w Europie (w Polsce limit to 0,2 promila). Obok Ukrainy tak szaleńczo z jazdą po pijaku walczą (również limit 0,0) - Rosja, Estonia, Litwa, Słowacja i Rumunia.
Zdecydowanie bezpieczniej czuję się jednak na drogach Niemiec, Austrii, Hiszpanii, Francji, Belgii czy Grecji (wszędzie limit 0,5), a nawet Włoch (limit 0,8 promila) niż w restrykcyjnej Ukrainie.
Tym bardziej, ze jeden jedyny raz kiedy milicjant na Ukrainie sprawdzał poziom mojej trzeźwości zrobił to tak: zwinął w papierową tutkę (w jakiej można kupić np. słonecznik) kawałek gazety, kazał mi w ten "tester" dmuchnąc, a następnie szybko... przystawił go sobie do nosa.
Rysunek z portalu val.ua
Subskrybuj:
Posty (Atom)