ROSJO, MY CIĘ KOCHAMY
ROSJO, JESTEŚMY Z CIEBIE DUMNI
WITAJ ROSJO, ŻEGNAJ NATO
NATO PRECZ!
I mój ulubiony, rozwieszony masowo przy wjeździe do każdego większego miasta, plakat z Wiktorem Janukowyczem z uroczo zaróżowionymi policzkami, który obiecuje (kostatuje? proponuje? grozi?):
KRYMOWI POKÓJ, KRYMIANOM POMYŚLNOŚĆ
Pytanie: znaczy na Krymie toczy się aktualnie jakaś wojna? A z kim? A o co?
SMSuję swoje wrażenia do znajomego Ukraińca.
Odpowiada: Przecież Ci kurwa mówiłem, zebyś tam nie jechał. To nie jest nasze terytorium. Tatarskie też nie jest...
I jeszcze jeden plakat. Ten zobaczyłem na postoju, więc i sfotografować go się udało:
wtorek, 30 czerwca 2009
środa, 24 czerwca 2009
Przedwczesny stadion
We wrześniu zeszłego roku wszyscyśmy się bardzo ucieszyli (przynajmniej wszyscy Ukraińcy i Polacy), że wreszcie choć jeden stadion na EURO 2012 nie jest planowany, ale otwarty.
Nie wiem czy teraz Igor Kołomyjski, miejscowy oligarcha, który sfinansował budowę stadionu w Dniepropietrowsku, pluje sobie w brodę, ale fakt jest faktem, że się z tym stadionem pośpieszył. Stadion jest, a EURO w Dnieprze nie będzie.
I nadal komplet stadionów na EURO jest w planach, budowie, rozbudowie albo przebudowie.
Następny do otwarcia (w sierpniu 2009) jest stadion w Doniecku, zbudowany za kasę oligarchy wszystkich oligarchów Rinata Achmetowa.
Kiedy zimą fotografowałem stadion FC Dnipro byłem pewien, że sąsiadujące z nim zrujnowane budynki (jak ten poniżej) do rozpoczęcia EURO znikną. Teraz już taki pewien nie jestem.
Zresztą jeśli w tym przypadku można mówić o sprawiedliwości, to sprawiedliwie się stało, że w Dniepropietrowsku nie będzie Euro. Naprawdę.
Tylko Odessy szkoda.
Targowica istnieje
Znajomi Ukraińcy nie zrozumieli dlaczego gwałtownie zahamowałem, a następnie zażyczyłem sobie zdjęcia pod znakiem oznaczającym początek tej wioseczki na trasie między Humaniem a Kirowogradem.
Jeśli są kłopoty z odczytaniem napisu cyrulicą – wioseczka nazywa się Targowica.
Miejscowi nie mają zielonego pojęcia o znaczeniu tej wioski w historii Polski, nie ma tu zresztą jakichkolwiek najmniejszych nawet śladów związanych z tamtą datą 14 maja 1792.
I dobrze, że nie mają i że nie ma.
Jeśli są kłopoty z odczytaniem napisu cyrulicą – wioseczka nazywa się Targowica.
Miejscowi nie mają zielonego pojęcia o znaczeniu tej wioski w historii Polski, nie ma tu zresztą jakichkolwiek najmniejszych nawet śladów związanych z tamtą datą 14 maja 1792.
I dobrze, że nie mają i że nie ma.
Pomnik Bohdana Chmielnickiego
Na temat pomnika Bohdana Chmielnickiego słyszałem dwie anegdoty. Obie są podobno prawdziwe.
1.
Spiżowy Bohdan Chmielnicki już po odlaniu przeleżał 10 lat na podwórku Komedy carskiej policji ponieważ toczono spór jak go ustawić na placu przed soborem św. Zofii tak, aby zad konia, którego hetman dosiada, nie był zwrócony w kierunku żadnej cerkwi.
Nie jest.
Natomiast swoją buławą hetman wszystkich Kozaków wymachuje w stronę Moskwy, co – jak mi się wydaje – ma się średnio do oryginalnego napisu na postumencie pomnika: „Bohdanowi Chmielnickiemu jedyna, niepodzielna Rosja”.
2.
Znany ukraiński pisarz nieco wypiwszy, zasnął pod cokołem pomnika Bohdana Chmielnickiego. Spał tam nie wiadomo jak długo, aż przechodzący mimo patrol milicji, żeby zakończyć tę profanację, zaczął budzić pisarza:
- Obywatelu, wstawajcie! Tu nie można spać. Wstawać, wstawać! - pohukiwali młodzi milicjanci nie wiedzieć dlaczego po rosyjsku, choć prawo każe osobom urzędowym odzywać się w języku ukraińskim.
Czy to rosyjska mowa, czy też natarczywość milicjantów przebudziły artystę, który otworzywszy oczy równocześnie rozpuścił japę, drąc się na cały głos, że pachołki Moskwy, Moskaliki, sprzedawczyki, zdrajcy, „regionały” [czyli zwolennicy prorosyjskiej Partii Regionów byłego premiera Wiktora Janukowycza] po rosyjsku się do niego zwracają...
- Uspokójcie się, obywatelu – bronili się milicjanci na oczach zbierających się już gapiów, posługując się już tym razem przepisowym językiem ukraińskim. – Jacy my tam Moskale! My swoi, kijowscy, prawdziwi Ukraińcy.
- Ech, przestańcie! – odpędził się od przedstawicieli władzy pisarz i ryknął pełnym głosem: – Prawdziwych Ukraińców jest tylko dwóch – j a i o n. J A i o n!
Wszyscy Ukraińcy są trochę jak ten podpity pisarz.
Jeśli ktoś jest czegokolwiek wart, czegokolwiek godzien, na cokolwiek zasługuje, jeśli na kogokolwiek trzeba zwracać uwagę, kogokolwiek szanować, słuchać, podziwiać, komukolwiek ustępować drogi, nalewać do kieliszka, kogokolwiek sławić - tym kimś jest JA.
JA – jedyny prawdziwy Ukrainiec.
Jeśli zaś JA komukolwiek przyznaje prawo do występowania w swojej lidze to tym kimś może być wyłącznie hetman Chmielnicki.
No może jeszcze aktor Bogdan Stupka, dlatego że zagrał już role wszystkich hetmanów, jacy kiedykolwiek żyli na Dzikich Polach (a to nie licząc roli w "Ogniem i mieczem").
3.
Jest jeszcze trzecia anegdota. Ta jest na pewno prawdziwa, bo sam ją jakby ... sprowokowałem.
Przedstawiono mi kiedyś - na samym początku mojego pobytu w Kijowie - człowieka [dziś to mój dobry znajomy], słowami „A to jest Chmielnicki”.
Wprawdzie piliśmy, to fakt, ale w końcu odważywszy się zapytałem innego znajomego:
- Ty, a czemu wy na niego wołacie Chmielnicki?
- Mniej więcej z tego samego powodu z jakiego ciebie wołają po nazwisku…
Skompromitowawszy się towarzysko postanowiłem przynajmniej sfotografować się z hetmanem Chmielnickim.
Nie będę rzecz jasna dodawał czego dowiedziałem się o nim w późnej podstawowej czytając dzieła wieszcza Sienkiewicza.
Dobrze, że wtedy nie wiedziałem, że jest taki pomnik…
1.
Spiżowy Bohdan Chmielnicki już po odlaniu przeleżał 10 lat na podwórku Komedy carskiej policji ponieważ toczono spór jak go ustawić na placu przed soborem św. Zofii tak, aby zad konia, którego hetman dosiada, nie był zwrócony w kierunku żadnej cerkwi.
Nie jest.
Natomiast swoją buławą hetman wszystkich Kozaków wymachuje w stronę Moskwy, co – jak mi się wydaje – ma się średnio do oryginalnego napisu na postumencie pomnika: „Bohdanowi Chmielnickiemu jedyna, niepodzielna Rosja”.
2.
Znany ukraiński pisarz nieco wypiwszy, zasnął pod cokołem pomnika Bohdana Chmielnickiego. Spał tam nie wiadomo jak długo, aż przechodzący mimo patrol milicji, żeby zakończyć tę profanację, zaczął budzić pisarza:
- Obywatelu, wstawajcie! Tu nie można spać. Wstawać, wstawać! - pohukiwali młodzi milicjanci nie wiedzieć dlaczego po rosyjsku, choć prawo każe osobom urzędowym odzywać się w języku ukraińskim.
Czy to rosyjska mowa, czy też natarczywość milicjantów przebudziły artystę, który otworzywszy oczy równocześnie rozpuścił japę, drąc się na cały głos, że pachołki Moskwy, Moskaliki, sprzedawczyki, zdrajcy, „regionały” [czyli zwolennicy prorosyjskiej Partii Regionów byłego premiera Wiktora Janukowycza] po rosyjsku się do niego zwracają...
- Uspokójcie się, obywatelu – bronili się milicjanci na oczach zbierających się już gapiów, posługując się już tym razem przepisowym językiem ukraińskim. – Jacy my tam Moskale! My swoi, kijowscy, prawdziwi Ukraińcy.
- Ech, przestańcie! – odpędził się od przedstawicieli władzy pisarz i ryknął pełnym głosem: – Prawdziwych Ukraińców jest tylko dwóch – j a i o n. J A i o n!
Wszyscy Ukraińcy są trochę jak ten podpity pisarz.
Jeśli ktoś jest czegokolwiek wart, czegokolwiek godzien, na cokolwiek zasługuje, jeśli na kogokolwiek trzeba zwracać uwagę, kogokolwiek szanować, słuchać, podziwiać, komukolwiek ustępować drogi, nalewać do kieliszka, kogokolwiek sławić - tym kimś jest JA.
JA – jedyny prawdziwy Ukrainiec.
Jeśli zaś JA komukolwiek przyznaje prawo do występowania w swojej lidze to tym kimś może być wyłącznie hetman Chmielnicki.
No może jeszcze aktor Bogdan Stupka, dlatego że zagrał już role wszystkich hetmanów, jacy kiedykolwiek żyli na Dzikich Polach (a to nie licząc roli w "Ogniem i mieczem").
3.
Jest jeszcze trzecia anegdota. Ta jest na pewno prawdziwa, bo sam ją jakby ... sprowokowałem.
Przedstawiono mi kiedyś - na samym początku mojego pobytu w Kijowie - człowieka [dziś to mój dobry znajomy], słowami „A to jest Chmielnicki”.
Wprawdzie piliśmy, to fakt, ale w końcu odważywszy się zapytałem innego znajomego:
- Ty, a czemu wy na niego wołacie Chmielnicki?
- Mniej więcej z tego samego powodu z jakiego ciebie wołają po nazwisku…
Skompromitowawszy się towarzysko postanowiłem przynajmniej sfotografować się z hetmanem Chmielnickim.
Nie będę rzecz jasna dodawał czego dowiedziałem się o nim w późnej podstawowej czytając dzieła wieszcza Sienkiewicza.
Dobrze, że wtedy nie wiedziałem, że jest taki pomnik…
Subskrybuj:
Posty (Atom)